Tydzień temu opisując swoje pierwsze wrażenia po lekturze książki „Rodzic jako przywódca stada” a przy okazji zjawisko „klątwy wiedzy”, wspomniałem o tym, że wkrótce napiszę więcej o podobieństwach między myślami Jespera Juula na temat przywództwa w rodzinie a tym, czego uczę menadżerów na temat przywództwa w firmie. Wspomnę jeszcze, że ucząc menadżerów czerpię inspirację z modeli przywództwa, które budują skuteczność i wysokie morale w zespołach specjalnych takich jak Navy Seals, GROM czy bardziej regularnych, ale nowoczesnych formacjach militarnych jak Marines.
Zacznijmy od tego, że powszechnie oczekuje się od dzieci, tak jak i od podwładnych szacunku wobec rodziców i przełożonych. #Szacunek jest bardzo ważnym elementem relacji międzyludzkich. Tyle, że należy się on nie tylko rodzicom czy przełożonym, ale wszystkim ludziom – również dzieciom i podwładnym. Szacunek to nic innego jak poszanowanie godności osobistej każdego człowieka. Poszanowanie dla jego praw i osobistych granic. Coś, co należy się każdemu człowiekowi od pierwszych dni życia, aż do jego kresu. A to już nie jest wcale oczywiste dla większości rodziców i szefów. Bardzo często można usłyszeć, że ktoś żąda dla siebie szacunku, co samo w sobie nie jest wcale złe, tyle, że sposób i sytuacje, w których się to dzieje, nie mają wiele wspólnego z obopólnym szacunkiem.
Niestety obserwuję też nadinterpretację tego, czym ów szacunek jest. Mówiąc szacunek często ludzie oczekują nie tyle poszanowania swojej godności osobistej, ale posłuszeństwa, niejednokrotnie bezwzględnego. Posłuszeństwo to, zwane szacunkiem, wymuszane jest różnymi formami przemocy, wynikającej z władzy czy to rodzicielskiej, czy to nadanej w ramach hierarchii w strukturach firmy. #Przemoc ta może mieć różne oblicza – od odwoływania się do swojej pozycji (masz tak zrobić, bo JA tak mówię), przez różne groźby do form fizycznych włącznie (rzadko w środowisku zawodowym, jednak nadal w ponad 50% rodzin stosowana jest regularnie przemoc fizyczna, mimo prawnego zakazu). I tak zamiast szacunku mam strach. Niestety lęk jest bardzo destrukcyjny dla zdrowia fizycznego, emocjonalnego a także możliwości czerpania z pełni własnych zasobów intelektualnych. O wpływie kortyzolu na nasz organizm być może napiszę osobny artykuł.
Jeśli zależy nam na tym, aby wpływać na decyzje i zachowania innych osób – dzieci, pracowników – kształtując kulturę organizacyjną, relacje w rodzinie, wpływając na rozwój ludzi dużo skuteczniej będzie skorzystać z autorytetu. Tyle, że autorytetu się nie dostaje (z momentem narodzin dziecka czy w momencie awansu), tylko się na niego pracuje. Co więcej pracuje się na niego długo (można powiedzieć, wchodząc po schodach), a łatwo go w moment zniszczyć (zjeżdżając windą).
Co zatem buduje nasz #autorytet?
Przede wszystkim integralność, zwana też spójnością, czyli działanie w zgodzie z głoszonymi wartościami. To nie tylko prawdomówność, ale też #autentyczność. Kłopot w tym, że wiele osób nigdy nie zadawało sobie pytań w stylu „kim jestem?”, „co mnie wyróżnia?” „jakie są moje mocne strony i charakterystyka?” „jakie wartości są dla mnie ważne?”. A nawet jeśli wiemy kim jesteśmy, często przywdziewamy różne maski. Najczęstszą z nich jest przykrywanie niskiego poczucia własnej wartości nadmierną pewnością siebie. Niektórzy nazywają to przerostem EGO. Jest to trudne do zniesienie i bardzo skutecznie niszczy autorytet. Autorytet buduje natomiast autentyczność - umiejętność uczciwego przyznania się do błędu, powiedzenia przepraszam czy pokazania swojej słabości czy zagubienia. To także mówienie wprost na czym nam zależy, co jest dla nas ważne i dlaczego.
Bardzo ważnym aspektem jest również #empatia – czyli #uważność pozwalająca rzeczywiście zauważyć innego człowieka, jego #emocje, #potrzeby i #granice. Nie chodzi o wyznaczanie granic (bo każdy człowiek je ma, więc nie trzeba ich wcale wyznaczać) tylko ich zauważenie i uszanowanie. A to wymaga dodatkowo elastyczności, czyli gotowości do brania pod uwagę różnych zmian i procesów u naszego rozmówcy (pracownika czy dziecka) oraz w sobie samym, po to by właśnie uszanować integralność drugiej strony – jej/jego wartości i granice. To jest elementarny warunek uszanowania godności osobistej, która jest należna każdemu człowiekowi, nawet temu najmniejszemu. Niestety większość rodziców ma z tym olbrzymi problem upierając się przy konieczności bycia „konsekwentnym”, nawet jeśli grozi to byciem nieautentycznym, niespójnym z głoszonymi prawdami lub pogwałceniem granic i godności dziecka. Bywa też, że traktujemy w ten sposób ludzi dorosłych – szczególnie w przypadku różnic w hierarchii władzy czy statusu społecznego. Konieczność bycia konsekwentnym to jeden z najbardziej szkodliwych mitów dotyczących relacji międzyludzkich – szczególnie między dziećmi a rodzicami.
Autorytet w końcu buduje też prawdziwa #troska i #dialog. Komunikowanie się z poszanowaniem granic, wartości i godności rozmówcy, bez agresji słownej. Gotowość do zauważenia i rozwijania talentów, indywidualności, czyli autentyczności drugiego człowieka. I znów wiele osób narzuca swoim dzieciom lub pracownikom swoje oczekiwania, mówiąc im kim są i co mają robić. Innymi słowy, chodzi o towarzyszenie dziecku, pomaganie mu w procesie odkrywania siebie, niż wychowywanie (czyli kształtowanie kogoś pod swoje wyobrażenia czy ambicje). #Wychowywanie to przestarzała koncepcja, która miała przygotować posłusznych obywateli na potrzeby armii, fabryk i duszpasterstwa. Dziś potrzebujemy ludzi, którzy potrafią korzystać z pełni swojego potencjału a to wymaga ich autonomii. Ludzi niepokornych (choć traktujących innych z szacunkiem i troską), odważnie łamiących status quo. Tylko tacy osiągają sukcesy i zmieniają świat na lepszy.
Na koniec trzeba powiedzieć o odpowiedzialności. Większość z nas słyszała zdania w stylu „oczekuję, że od Ciebie odpowiedzialności”. Tyle, że znów nie chodzi o wymaganie od innych odpowiedzialności, tylko branie odpowiedzialności. Co to oznacza w praktyce? Nic innego jak gotowość w podejmowania właściwych decyzji i działań, w reakcji na to co się dzieje. A po ludzku, na przykład – gdy zdarza się coś złego zamiast szukania winnego w celu ukarania go, a tym samym poniżenia, koncentrowanie się na poszukiwaniu najlepszych rozwiązań, aby wyjść z powstałej sytuacji. To oczywiście nie wyklucza analizy sytuacji i wciągania wniosków, ale nie chodzi o konsekwencje rozumiane jako kary, tylko rozumienie następstw/skutków, przyczyn i możliwości ich uniknięcia w przyszłości. Zamiast obwiniania innych lub sytuacji, gdy coś poszło źle, zauważenia swojego udziału w porażce. Nawet jeśli zmieniły się okoliczności, możemy wziąć odpowiedzialność za to, że tego nie przewidzieliśmy.
Jeśli interesuje Cię #przywództwo i chcesz rozwijać w tym obszarze swój potencjał – jako ojciec / rodzic lub jako menadżer, zapraszam Cię do kontaktu ze mną.
Comments